środa, 26 czerwca 2013

Avantasia - The Mystery of Time ( 2013 )

The Mystery of Time





Tobias Sammet zaprasza do kolejnej opowieści opartej na muzyce heavy metalowej. Co ciekawe tym razem historia się... nie kończy, więc należy spodziewać się jej kontynuacji. Muzycznie mamy powrót w okolice "Scarecrow", pojawiły się partie prawdziwej orkiestry symfonicznej i tradycyjnie mnóstwo zaproszonych gości.

Tracklista:

01. Spectres
02. The Watchmaker's Dream
03. Black Orchid
04. Where Clock Hands Freeze
05. Sleepwalking
06. Savior In The Clockwork
07. Invoke The Machine
08. What's Left Of Me
09. Dweller In A Dream
10. The Great Mystery

Premiera: 29 marzec 2013 r.

Wydawca: Nuclear Blast Records
Ocena 8/10 

zrodlo : http://www.metalside.pl/new_cd/cd_full.php?id=624

Oprócz ciągłego dbania o własny metroseksualny wygląd, Tobias Sammet udowadnia, że jest niezwykle płodnym artystą.
Co rusz udziela się na płytach heavymetalowych formacji z całego świata (niczym Michael Kiske), nagrywa i komponuje kolejne albumy Edguy, ale przede wszystkim, znajduje czas na to, aby jego power metalowa opera Avantasia, regularnie przypominała o sobie kolejnymi wydawnictwami, koncertami czy zapisami występów w formie DVD.

"The Mystery of Time" to, wliczając EP i longplaye, ósmy krążek tego - nie bójmy się tego powiedzieć - zespołu. Tym razem, Sammet, który współpracował już praktycznie ze wszystkimi znanymi w power metalowym środowisku, do tworzenia tego dzieła zaprosił tylko z pozoru mniej popularnych wokalistów m.in. Pretty Maids, Magnum czy Mr. Big. Zestaw jak zwykle uzupełnia wspominany wyżej Michael Kiske oraz, prezentujący szczytową formę, Bill Byford z Saxon.

Muzycznie fani Avantasia oraz wszyscy ci, którzy lubują się w metalowych operach powinni być usatysfakcjonowani. Sammet nie zamierza przeprowadzać stylistycznej rewolucji i uparcie trzyma się wypracowanego przez lata schematu opartego na miksie hard rocka, heavy metalu i sztandarowego niemieckiego p2p2. Zatem, jest przebojowo, patetycznie, momentami trochę smutno, a wszystko to w granicach ckliwego, słodkiego - ale łatwo i (przeze mnie) chętnie przyswajalnego melodyjnego metalu, którego liryczny koncept skupia się tym razem na rozważaniach agnostyka dotyczących istoty czasu, Boga i nauki.

Spośród dziesięciu kompozycji składających się na podstawową wersję tego wydawnictwa, szczególnie (i jak to zazwyczaj w przypadku Avantasii bywa) upodobałem sobie monstrualnego dziesięciominutowego kolosa "Savior In The Clockwork" z udziałem Byforda, Kiske, i Joe Turnera. Ciężko wybrać, kto gra tutaj pierwsze skrzypce, bo wszyscy wokaliści czarują swoimi głosami, ale chylę czoła przed Sammetem, który ponownie udowodnił, że zarówno rozbudowane wielotematyczne kompozycje wychodzą mu nie gorzej, niż krótkie hard rockowe strzały, jakie pisze dla macierzystego Edguy. Co istotne, ów numer w ogóle się nie nudzi i według mnie najlepiej reprezentuje Avantasię Anno Domini 2013. Pełną wigoru, pomysłów, wciąż trafiającą do serc fanów heavy.

Ciekaw jestem, jaki wpływ na ten materiał miał wieloletni współpracownik, producent i fantastyczny gitarzysta Sascha Paeth, który jest odpowiedzialny za większość fenomenalnych solówek zdobiących utwory składające się na "The Mystery Of Time".  W przeszłości jego ‘’ręka’’ przykładała się do znakomitej większości kawałków (trylogia poprzedzająca ten album). Jednakże, o tym jak wielki był jego wkład, dowiem(y) się co najwyżej z wywiadów. A póki co, wszystkie zasługi przypisujemy Sammetowi. W pełni zasłużenie.

zrodlo : http://www.magazyngitarzysta.pl/muzyka/recenzje/12948-avantasia-the-mystery-of-time.html


Poprzednie dwa albumy Avantasia wydane w tym samym czasie mogły nieco przytłoczyć. Mimo, że w pamięci krążki te pozostawiły pozytywne odczucia, jednak zdecydowanie były traktowane jako wydawnictwa nie tak spójne jak płyty wcześniejsze, wydawane w formule konceptualnej - metal czy rock opery. Nowa produkcja Tobiasa Sammeta wydaje się powrotem do sprawdzonej formuły jaką stanowił choćby album „Scarecrow”.

Nowy krążek jest przede wszystkim częścią większej fabuły, która nie kończy się na tej płycie. Osadzona w małej wiosce w wiktoriańskiej Anglii opowieść nacechowana jest zarówno mistycyzmem, jak i przemyśleniami głównego bohatera. Oprócz postaci z krwi i kości, poszczególni wokaliści wcielają się w odcienie charakteru (występuje tu między innymi rozum, nauka) i postacie mistyczne.

Należy wspomnieć zatem o obsadzie. Jedną z głównych ról obok samego Sammeta objął Joe Lynn Turner, pojawia się zatem w największej ilości utworów. Ze starej ekipy mamy tu jednak Michaela Kiske, Boba Catleya i po raz drugi Cloudy Yang. Ale to nowe nabytki projektu robią wrażenie wyjątkowe. Mam na myśli Biffa Byforda i Ronniego Atkinsa, którym to przypadły role bardziej "charakterne" i w najbardziej dynamicznych utworach. Ich wokalizy i klimat jaki ze sobą niosą, porównałbym do wrażenia jakie zrobiły na mnie partie Roya Khana i Alice'a Coopera, na wspomnianym Scarecrow. Choć pojawienie się w urokliwej balladzie Erica Martina, jako żebraka również idealnie pasuje do całokształtu.

Płyta spodobała mi się od pierwszego odsłuchu, a zagościła w moim odtwarzaczu na dłużej. Po wielu podejściach przestałem rozbierać utwory na czynniki pierwsze, ale traktować płytę jako cały koncept. Aczkolwiek już zdołałem sobie wyrobić zdanie o kolejnych kompozycjach.

O ile na początku moimi ulubionymi utworami były Kawałki "Black Orchid" z Byfordem i "Invoke the Machine" z Attkinsem, bowiem krótsze i bardziej konkretne kawałki są nieprawdopodobnie wciągające, tak niespodziewanie dobre wrażenie zrobiła na mnie singlowa ballada.

Najtrudniej mi było przyzwyczaić się do kawałków pozornie przewidywalnych. Nie trudno zauważyć, że o ile w pierwszym utworze w którym pojawia się Kiske, refreny są nieco zbyt oczywiste - w kolejnych kawałkach, wokalista zdecydowanie się rehabilituje. Z racji, że "Savior in the Clockwork", czy zamykający album "The Great Mystery" również są bardziej wymagające - do nich na początku również wracałem mniej chętnie... Muszę jednak przyznać, że z każdym kolejnym przesłuchaniem to wydawnictwo zyskuje.

Jako album, czy też jeśli weźmiemy pod uwagę formę, "The Mystery of Time", jest niby pewnym krokiem wstecz, ale nie sposób nie zauważyć pewnego postępu. Przede wszystkim mam na myśli pojawienie się partii prawdziwej orkiestry symfonicznej. Album jest w pewnym sensie pompatyczny, ale nie napuszony.

Oprócz wspomnianych krótszych konkretnych utworów zawierających duety Sammeta z Martinem, Byfordem, Atkinsem czy Yang, na płycie uświadczymy dwa ponad dziesięciominutowe rozbudowane tracki, w których tak w kwestii instrumentarium, jak i wokaliz klimat robi się iście operowy. "The Great Mystery" i partie Catleya przywodzą mi wręcz na myśl Trans-Siberian Orchestra... Zapewne tego typu albumy mają szansę trafić do słuchaczy w określonych okolicznościach. Niebagatelny jest zatem czas kiedy ukazuje się płyta. Mamy niby okres przed-wielkanocny, jednak klimat przypomina obecnie Święta Bożego Narodzenia. Warunki możemy chyba uznać za sprzyjające.

Słyszałem już kilka opinii, że nowy album Avantasia jest najlepszym w dorobku projektu... i o ile jeszcze tydzień temu polemizowałbym, tak teraz nie jestem pewien czy nie przychylam się do tej teorii... Oceniam tą produkcję na prawie 9 ale możliwe, że niebawem w moim rankingu będzie więcej.


zrodlo : http://www.rockarea.eu/articles.php?article_id=3086



1 komentarz:

  1. Mystino Online Casino – Free Spins No Deposit
    Mystino Online Casino – Free Spins No Deposit is one of the ミスティーノ most exciting casino promotions on 우리카지노 쿠폰 the market. For the 더킹카지노 very first time, you

    OdpowiedzUsuń