Satanizm – termin określający przekonania i ideologie, charakteryzujące się wierzeniami związanymi z Szatanem lub filozofią akcentującą opozycyjną stronę świata bądź ludzkiej natury (Szatan jako personifikacja natury ludzkiej).
Ruch satanistyczny zainicjował Anton Szandor LaVey w latach 60. XX wieku, w czasie rewolucji obyczajowej przełomu lat 60. i 70. Poszczególne grupy satanistyczne są dość zróżnicowane pod względem przekonań, jednak można wyróżnić dwa główne kierunki:
- satanizm teistyczny (czczący Szatana jako realne bóstwo mogące ingerować w bieg wydarzeń)
- satanizm ateistyczny i deistyczny, w tym satanizm laveyański
Nie wiem jak jest z wolniejszymi odmianami metalu, ale wszystkie szybkie są na pewno satanistyczne, bo: Jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy :-)
Muzyka rockowa, metalowa od zawsze uchodziła za muzykę diabelską. Szybkie, energiczne riffy, euforia i szaleństwo towarzyszące fanom na koncertach powodowały skojarzenia z okultyzmem. Trzeba jednak pamiętać, że większość pierwszych muzyków rockowych było chrześcijanami. Młodzieży natomiast podobała się ta przypięta plakietka demoniczności. Pentagramy, rogi, czaszki i śmierć zaczęły zdobić okładki płyt, koszulki a nawet sceny. Jednak to co widzimy nie jest prawdziwym satanizmem, jest to co najwyżej karykaturą satanizmu. Im więcej nacisków pojawia się ze strony Kościoła, z tym większym uśmiechem na ustach młodzi fani ubierają się mrocznie. Młodzież lubi się buntować, metal jest buntem ale w żaden sposób nie nakłania do odwrócenie się od Kościoła. Każdy ma prawo wieżyc w co chce, słuchać co mu się podoba i ubierać się jak lubi. Większość członków zespołów oraz fanów są religijnymi ludźmi. W wykreowanej przez lata subkulturze, mroczne barwy i demoniczna kreacja stały się nieodłącznym symbolem oraz znakiem rozpoznawczym. Trzeba przyznać, że istnieje wiele zespołów metalowych, których członkowie faktycznie są satanistami i propagują treści antychrześcijańskie. Nie można jednak winić za to całej subkultury i wrzucać wszystkie zespoły metalowe do jednego worka. Sataniści istnieją na całym świecie i wyszukują przeróżnych sposobów do propagowania swojej religii, część z nich gra w kapelach. Wykorzystują oni wtedy swoją sławę do szerzenia treści satanistycznych. Jednak każdy inteligentny człowiek słyszy o czym dany zespół śpiewa, to czy będziemy go słuchali zależy tylko i wyłącznie od naszej woli. Zjawisko to jest szczególnie niebezpieczne ponieważ młodzi fani często chcą naśladować swoich idoli, przez co są podatni na satanistyczne przekazy w tekstach swoich ulubionych kapel. Jak wspominałem wcześniej każdy ma swój rozum i sam decyduje których zespołów będzie słuchał. Wiele zespołów metalowych, które nie potrafią przyciągnąć do siebie wystarczającej uwagi muzyką, stara się zdobyć zainteresowanie kontrowersyjnymi zachowaniami. Pewnego razu było głośno o jednym z koncertów zespołu Behemoth, na którym to Nergal podarł Pismo Święte. Członkowie zespołu twierdzą, że są ateistami a zatem nie wierzą ani w Boga ani w szatana. To było zwykłe kontrowersyjne show.
Stairway to Heaven
Niektórzy artyści ukrywają część tekstu za pomocą tzw Backmaskingu. Backmasking to tekst, który może zostać usłyszany wyłącznie podczas przesłuchiwania danej piosenki od tyłu. Chyba najbardziej znanym utworem w którym tekst został ukryty w ten sposób jest piosenka zespołu Led Zeppelin pod tytułem Stairway to Heaven. Jimmy Page rzekomo ukrył w tej piosence tekst w którym chwali szatana, nie będę się wypowiadał czy faktycznie tak jest ponieważ nie wiem co o tym myśleć. Pod spodem zamieszczam link do fragmentu piosenki w którym podobno słychać modlitwę do szatana po odsłuchaniu od tyłu. posłuchajcie i oceńcie sami: Stairway to Heaven od tyłu
Satanizm i rock
W tekście pod tytułem "Diabelskie obietnice" w Dzienniku Polskim
odnajdujemy bardzo ciekawą analizę rozwoju muzyki rockowej oraz
towarzyszącego jej satanizmu. Oto całość:
Od kilku tygodni głośno w polskim światku muzycznym o próbie ustalenia przez Komitet ds. Zwalczania Sekt listy wykonawców propagujących w swej twórczości satanistyczne treści. Zjawisko fascynacji muzyków młodzieżowych okultyzmem jest jednak zbyt złożone, aby dało się je jednoznacznie skodyfikować i wyeliminować.
Już narodziny rock and rolla, wyznaczone zmysłowym poruszaniem biodrami przez Elvisa Presleya i miłosnym wyznaniem Jerry`ego Lee Lewisa do "słodkiej szesnastki", wywołały zaniepokojenie chrześcijańskich duchownych. Skłonni do spektakularnych gestów, przedstawiciele amerykańskich kościołów palili przed swymi świątyniami rockandrollowe płyty, wyklinając na ambonach ich twórców za tworzenie "diabelskiej" muzyki. Działo się tak, ponieważ choć większość twórców tego gatunku była chrześcijanami, w tekstach swoich piosenek unikała promowania biblijnych wartości, stawiając przede wszystkim na gloryfikację zmysłowych doznań i przeżyć. Towarzyszyła temu dynamiczna muzyka, prowokująca do ekspresyjnych zachowań o niedwuznacznie erotycznym zabarwieniu.
Młode pokolenie mieszkańców USA, wchodzące w dorosły świat na początku lat 60., natrafiło na zaskakujący brak perspektyw - z jednej strony stała przed nim możliwość realizowania wzorem rodziców kolejnej wersji "amerykańskiego snu", a z drugiej - przerażająca konieczność udziału w niezrozumiałej dla niego wojnie w Wietnamie. Rzucony w tej sytuacji koktajl wywrotowych poglądów opracowanych przez "proroków" Ery Wodnika w rodzaju Abbie Hoffmana, Timothy`ego Leary i Allena Ginsberga eksplodował w umysłach amerykańskiej młodzieży utopijną wizją nowego świata, opartego na odrzuceniu wartości dorosłych. Celem była anarchicznie pojmowana wolność, nieograniczona żadnymi moralnymi nakazami i zakazami, a środkiem do jego osiągnięcia - "poszerzanie" świadomości za pomocą psychoaktywnych narkotyków, swoboda seksualna, psychodeliczny rock i religijny synkretyzm.
Duchowe poszukiwania szybko zaprowadziły hipisów do wrót wiedzy tajemnej. Ich idolem stał się najsłynniejszy okultysta XX wieku - Aleister Crowley - który streścił swą naukę w zdaniu "Niech twoja wola będzie prawem". W myśl jego skrajnie indywidualistycznych teorii człowiek powinien dążyć do spełnienia swych pragnień za wszelką cenę - odrzucając kategorie dobra i zła, na których wspierała się cywilizacja judeochrześcijańska.
Postacią Crowleya fascynował się awangardowy filmowiec Kenneth Anger. Kiedy zaprzyjaźnił się on z Mickiem Jaggerem i Keithem Richardsem z The Rolling Stonesów, zainteresował ich jego naukami. Wmówiwszy wokaliście brytyjskiej grupy, iż jest wcieleniem Antychrysta, który poprowadzi młodzież do wyzwolenia spod "brzemienia chrześcijaństwa", zaproponował mu główną rolę w filmie "Lucifer Rising". Ostatecznie Jagger nagrał do niego jedynie ścieżkę dźwiękową, ustępując miejsca na planie Bobbiemu Beausoleilowi, który potem "zasłynął" jako jeden z członków bandy Charlesa Mansona i do dziś odsiaduje za popełnione morderstwa dożywocie w amerykańskim więzieniu. Rolę demona Lilith zagrała za to w "Lucifer Rising" ówczesna kochanka wokalisty Stonesów - piosenkarka Marianne Faithful.
Diabeł nie był wtedy dla brytyjskich rockmanów ucieleśnieniem zła, ale symbolem archetypicznego pierwszego człowieka, nieskrępowanego żadnymi zakazami i nakazami.
- Szatan to buntownik, który obiecuje wolność - tłumaczy David Dalton, autor biografii "The Rolling Stones: The First Twenty Years". - Zawsze był świętym patronem bluesa i rocka. Nie obowiązują go żadne reguły.
Wielbicielem nauk Crowleya okazał się także gitarzysta formacji Led Zeppelin - Jimmi Page. Zgromadził pełny księgozbiór prac słynnego okultysty, a nawet kupił należący niegdyś do niego dom usytuowany w pobliżu słynnego jeziora Loch Ness.
- Odnajduję coś bliskiego w crowleyowskim systemie samowyzwolenia, w którym tłumienie popędów jest największym z grzechów - wyjaśniał muzyk. - Kiedy odkryjesz swą prawdziwą wolę, powinieneś przeć do przodu jak lokomotywa. Rozpoznanie jej może zająć trochę czasu, ale kiedy już ją odkryjesz, jest wszechpotężna.
Według mrocznej legendy towarzyszącej działalności brytyjskiej formacji, trzej jej członkowie - wspomniany Page, wokalista Robert Plant i perkusista John Bonham mieli ofiarować się szatanowi w okultystycznym rytuale w zamian za sławę i pieniądze. Tym tłumaczono zaskakujące losy zespołu - najpierw oszałamiające sukcesy, a potem gwałtowny koniec, wyznaczony dramatycznymi wydarzeniami: przypadkową śmiercią Bonhama, utopieniem się syna Planta i narkotykową dezintegracją osobowości Page`a.
W okultystycznych powieściach zaczytywał się Terence "Geezer" Butler, basista brytyjskiej formacji Earth. Kiedy jej członkowie postanowili zmienić nazwę, zaproponował tytuł swej ulubionej książki autorstwa Dennisa Wheatleya - "Black Sabbath". Pod tym szyldem zespół szybko zdobył popularność - potężnie brzmiącemu hard rockowi towarzyszyły mroczne i demoniczne teksty. Brytyjska formacja wyznaczyła tym samym kanon ciężkiego rocka, który dwie dekady później został zamieniony na najbardziej ekstremalne odmiany tej muzyki - death i black metal.
Obietnica niezależności
Dziki wrzask wokalisty grupy Sex Pistols "Jestem antychrystem, jestem anarchistą", zwiastujący w 1977 roku narodziny punkowej rewolty, wskazywał, że oto kolejne pokolenie młodych gniewnych dostrzegło hipokryzję świata dorosłych i odrzuciło utożsamianą z nim moralność.
Wątek sprzeciwu wobec judeo-chrześcijańskiego oblicza europejskiej cywilizacji stał się dominującym w twórczości przedstawicieli muzyki industrialnej, która pojawiła się równolegle z punkiem i dzięki niemu zyskała zainteresowanie mediów.
Człowiekiem odpowiedzialnym za sformułowanie głównych idei nurtu był brytyjski artysta Genesis P-Orridge. Najpierw jako członek grupy performerskiej Coum Transmission, a potem lider formacji muzycznych Throbbing Gristle i Psychic TV, głosił radykalną krytykę cywilizacji europejskiej, która jego zdaniem opierała się na mentalnej kontroli, sprawowanej nad jego członkami przez kompleks polityczno-religijny. Sposobem na wyswobodzenie człowieka z wszelkich norm, równoznacznych z zakazami i nakazami krępującymi ludzką indywidualność, jawiła mu się transgresja - świadome przekraczanie wszelkich tabu obowiązujących w europejskiej cywilizacji. Dlatego odwoływał się do wszelkich zachowań społecznych, kulturowych i politycznych, które były w jawnej sprzeczności z obowiązującym od niemal dwóch tysięcy lat porządkiem: od pogaństwa, przez okultyzm i satanizm, po psychodeliczną kontrkulturę. Miało to czytelne odbicie w twórczości prowadzonych przez niego zespołów: w warstwie dźwiękowej objawiało się w zainteresowaniu antymuzycznym hałasem, a w warstwie tekstowej - odrzucanymi przez kulturę masową tematami (choroby, śmierć, dewiacje psychiczne, narkotyki, przemoc, nazizm). "Ikonami" twórczości zespołów wykonujących muzykę industrialną stały się postacie seryjnych zabójców (przede wszystkim Charles Manson), niesławny markiz de Sade i oczywiście Aleister Crowley.
Na początku lat 80. P-Orridge powołał do życia organizację Temple Of Psychic Youth, która miała charakter okultystycznej sekty. Kiedy do publicznej wiadomości przedostało się, że w obrzędach odprawianych przez jej członków uczestniczyły dzieci pomysłodawców kultu, policja dokonała nalotu na dom P-Orridge`a, w efekcie którego wszystkie materiały sekty zostały skonfiskowane, a sami zainteresowani musieli salwować się ucieczką za granicę.
- Jestem od wielu lat otwarcie przeciw wszelkiej kontroli: obyczajowej, społecznej, ekonomicznej, politycznej i religijnej - twierdzi P-Orridge. - Jeśli to oznacza satanizm, to tak - jestem satanistą. Lecz ja nie wierzę w żadnych bogów. Myślę, że ich istnienie w świadomości społeczeństw jest efektem działań wczesnej psychologii, starającej się w ten sposób zrozumieć jasną i ciemną stronę ludzkiej natury.
Innym gatunkiem muzyki młodzieżowej, wyrosłym z punkowej rewolty, a odwołującym się w swej ideologicznej warstwie do okultyzmu, był gotycki rock.
W tekstach reprezentujących go wykonawców częściej niż diabeł czy szatan pojawia się upadły anioł. Jest on symbolem bezsilności człowieka wobec miotających nim namiętności, mających swe źródło w jego zwierzęcej naturze. Poczucie osamotnienia, jakie towarzyszy ludziom w skazanych na przegraną zmaganiach z losem, rodzi zwątpienie w istnienie miłosiernego i dobrego Boga.
- Jestem ateistką - wyznaje Anja Orthodox z grupy Closterkeller. - Nie wierzę ani w Boga, ani w szatana. Wiem jednak, że istnieją na świecie jasne i ciemne moce, ponieważ sama doświadczyłam ich działania. Tkwią one jednak w człowieku. Piekło i niebo jest w nas.
W twórczości niektórych gotyckich zespołów antychrześcijańska postawa wiąże się z gloryfikacją siły woli rodem z filozofii Nietzschego.
- Nie jest mi potrzebna żadna religia - podkreśla Orthodox. - Być może dlatego, że jestem niezależna i nie lubię być kierowana. Nie potrafię utożsamiać się z nauką Jezusa. Nie jestem skłonna przebaczać tym, którzy mnie krzywdzą. Najpierw muszę wyrzucić z siebie gniew i złość. Nie jestem owieczką, tylko przewodnikiem.
Obietnica mocy
Pod koniec lat 80. za sprawą brytyjskiej grupy Venom narodziły się nowe nurty w muzyce rockowej - black metal i death metal. Ich twórcy, obierając sobie za patronów grupę Black Sabbath, odwoływali się wyraźnie do wyznaczonego przez nią kanonu - ciężkiej muzyki i satanistycznych tekstów. Wykonawcy tych ekstremalnych odmian rocka pojawili się również w Polsce - najpierw była to grupa Kat, a dziś to jej młodsi następcy - przede wszystkim Vader i Behemoth.
- To efekt domina - wyjaśnia Jarosław Szubrycht, dziennikarz specjalizujący się w muzyce metalowej. - Każdy wykonawca tego nurtu fascynował się Black Sabbath i to decydowało o zainteresowaniu się okultyzmem. W 95 proc. jest to jednak powierzchowne - satanistyczna symbolika to dobry sposób na wyrażenie buntu wobec zastanego świata. Młodzi ludzie, którzy słuchają lub grają metal, sprzeciwiają się rzeczywistości stworzonej przez ich rodziców. A ponieważ rodzice chodzą do kościoła, oni na zasadzie przekory fascynują się satanizmem. Trzeba przyznać, że metal i satanizm dobrze się ze sobą komponują: ciężkiej i mocnej muzyce odpowiadają mroczne i tajemnicze teksty. Mimo iż żyjemy w czasach sceptycyzmu, odczuwamy potrzeby duchowe - realizujemy je więc w najprostszy sposób - poprzez muzykę i kino.
W tekstach zespołów death i black metalowych dominują poglądy zaczerpnięte z nauk Kościoła Szatana założonego w USA w 1966 roku przez Antona Szandora La Veya. Jego założenia, skodyfikowane w wydanej także w Polsce "Biblii szatana", zaskakują animistycznym podejściem do rzeczywistości, każącym odrzucać ludzką duchowość i traktować człowieka jako zwierzę, którego celem życia na ziemi jest folgowanie swoim żądzom.
- Nasze teksty w uproszczonym przekładzie mówią: rób to, na co masz ochotę, jeśli ci to sprawia przyjemność i nie krzywdzi innych ludzi - wyznaje Nergal, wokalista Behemotha. - Myśl za siebie, bądź silny i niezależny. Kochaj siebie i tych, którzy na to zasługują.
Wypływające z dzieła La Veya pragnienie mocy i potęgi, wykraczających poza ludzkie możliwości, zbliża często metalowych ideologów do nazizmu.
Na początku lat 90. przez Norwegię przetoczyła się fala rytualnych podpaleń chrześcijańskich świątyń. Odpowiedzialni za nie okazali się muzycy i fani z lokalnej sceny blackmetalowej. Wkrótce potem wokalista grupy Burzum - Varg Vikernes zamordował w brutalny sposób swego największego rywala - Euronymousa z formacji Mayhem. Przyczyną zbrodni był konflikt między satanistycznym a pogańskim obliczem metalu w Skandynawii. Obecnie Vikernes odsiaduje wyrok 21 lat więzienia, co nie przeszkadza mu nadal tworzyć i nagrywać.
- Jesteśmy antychrześcijańscy - wyznaje Peter, lider grupy Vader. - Dzisiejszy Kościół jest pełen fałszu, zakłamania i polityki. Odszedł od tego, co najważniejsze - od duszy człowieka. Nie jest już pokarmem dla tych, którzy go potrzebują. Ci, którzy wierzą w mrok, noszą swoją wiarę wewnątrz siebie. Nie muszą wchodzić w żadne mury, aby sycić się duchem wszechświata, który przenika ich w każdej chwili i w nich się rozwija. I będzie trwał aż po kres świata.
*
Popularność okultyzmu w świecie rocka wynika z faktu, że wydaje się on jego wyznawcom drogą do wolności - w przeciwieństwie do chrześcijaństwa, które kojarzy się im z zakazami i nakazami, zniewalającymi jednostkę.
- Tak mówią ci, którzy nie odczuwają żywej relacji z Bogiem wyjaśnia Darek Malejonek z chrześcijańskich zespołów Maleo Reggae Rockers i 2TM2,3. - Dla nich wiara to zbiór martwych przepisów, które zmuszeni są wprowadzać w swe życie. Tymczasem nauka Jezusa jest tego przeciwieństwem - niesie miłość, która daje autentyczną wolność.
Od kilku tygodni głośno w polskim światku muzycznym o próbie ustalenia przez Komitet ds. Zwalczania Sekt listy wykonawców propagujących w swej twórczości satanistyczne treści. Zjawisko fascynacji muzyków młodzieżowych okultyzmem jest jednak zbyt złożone, aby dało się je jednoznacznie skodyfikować i wyeliminować.
Już narodziny rock and rolla, wyznaczone zmysłowym poruszaniem biodrami przez Elvisa Presleya i miłosnym wyznaniem Jerry`ego Lee Lewisa do "słodkiej szesnastki", wywołały zaniepokojenie chrześcijańskich duchownych. Skłonni do spektakularnych gestów, przedstawiciele amerykańskich kościołów palili przed swymi świątyniami rockandrollowe płyty, wyklinając na ambonach ich twórców za tworzenie "diabelskiej" muzyki. Działo się tak, ponieważ choć większość twórców tego gatunku była chrześcijanami, w tekstach swoich piosenek unikała promowania biblijnych wartości, stawiając przede wszystkim na gloryfikację zmysłowych doznań i przeżyć. Towarzyszyła temu dynamiczna muzyka, prowokująca do ekspresyjnych zachowań o niedwuznacznie erotycznym zabarwieniu.
Młode pokolenie mieszkańców USA, wchodzące w dorosły świat na początku lat 60., natrafiło na zaskakujący brak perspektyw - z jednej strony stała przed nim możliwość realizowania wzorem rodziców kolejnej wersji "amerykańskiego snu", a z drugiej - przerażająca konieczność udziału w niezrozumiałej dla niego wojnie w Wietnamie. Rzucony w tej sytuacji koktajl wywrotowych poglądów opracowanych przez "proroków" Ery Wodnika w rodzaju Abbie Hoffmana, Timothy`ego Leary i Allena Ginsberga eksplodował w umysłach amerykańskiej młodzieży utopijną wizją nowego świata, opartego na odrzuceniu wartości dorosłych. Celem była anarchicznie pojmowana wolność, nieograniczona żadnymi moralnymi nakazami i zakazami, a środkiem do jego osiągnięcia - "poszerzanie" świadomości za pomocą psychoaktywnych narkotyków, swoboda seksualna, psychodeliczny rock i religijny synkretyzm.
Duchowe poszukiwania szybko zaprowadziły hipisów do wrót wiedzy tajemnej. Ich idolem stał się najsłynniejszy okultysta XX wieku - Aleister Crowley - który streścił swą naukę w zdaniu "Niech twoja wola będzie prawem". W myśl jego skrajnie indywidualistycznych teorii człowiek powinien dążyć do spełnienia swych pragnień za wszelką cenę - odrzucając kategorie dobra i zła, na których wspierała się cywilizacja judeochrześcijańska.
Postacią Crowleya fascynował się awangardowy filmowiec Kenneth Anger. Kiedy zaprzyjaźnił się on z Mickiem Jaggerem i Keithem Richardsem z The Rolling Stonesów, zainteresował ich jego naukami. Wmówiwszy wokaliście brytyjskiej grupy, iż jest wcieleniem Antychrysta, który poprowadzi młodzież do wyzwolenia spod "brzemienia chrześcijaństwa", zaproponował mu główną rolę w filmie "Lucifer Rising". Ostatecznie Jagger nagrał do niego jedynie ścieżkę dźwiękową, ustępując miejsca na planie Bobbiemu Beausoleilowi, który potem "zasłynął" jako jeden z członków bandy Charlesa Mansona i do dziś odsiaduje za popełnione morderstwa dożywocie w amerykańskim więzieniu. Rolę demona Lilith zagrała za to w "Lucifer Rising" ówczesna kochanka wokalisty Stonesów - piosenkarka Marianne Faithful.
Diabeł nie był wtedy dla brytyjskich rockmanów ucieleśnieniem zła, ale symbolem archetypicznego pierwszego człowieka, nieskrępowanego żadnymi zakazami i nakazami.
- Szatan to buntownik, który obiecuje wolność - tłumaczy David Dalton, autor biografii "The Rolling Stones: The First Twenty Years". - Zawsze był świętym patronem bluesa i rocka. Nie obowiązują go żadne reguły.
Wielbicielem nauk Crowleya okazał się także gitarzysta formacji Led Zeppelin - Jimmi Page. Zgromadził pełny księgozbiór prac słynnego okultysty, a nawet kupił należący niegdyś do niego dom usytuowany w pobliżu słynnego jeziora Loch Ness.
- Odnajduję coś bliskiego w crowleyowskim systemie samowyzwolenia, w którym tłumienie popędów jest największym z grzechów - wyjaśniał muzyk. - Kiedy odkryjesz swą prawdziwą wolę, powinieneś przeć do przodu jak lokomotywa. Rozpoznanie jej może zająć trochę czasu, ale kiedy już ją odkryjesz, jest wszechpotężna.
Według mrocznej legendy towarzyszącej działalności brytyjskiej formacji, trzej jej członkowie - wspomniany Page, wokalista Robert Plant i perkusista John Bonham mieli ofiarować się szatanowi w okultystycznym rytuale w zamian za sławę i pieniądze. Tym tłumaczono zaskakujące losy zespołu - najpierw oszałamiające sukcesy, a potem gwałtowny koniec, wyznaczony dramatycznymi wydarzeniami: przypadkową śmiercią Bonhama, utopieniem się syna Planta i narkotykową dezintegracją osobowości Page`a.
W okultystycznych powieściach zaczytywał się Terence "Geezer" Butler, basista brytyjskiej formacji Earth. Kiedy jej członkowie postanowili zmienić nazwę, zaproponował tytuł swej ulubionej książki autorstwa Dennisa Wheatleya - "Black Sabbath". Pod tym szyldem zespół szybko zdobył popularność - potężnie brzmiącemu hard rockowi towarzyszyły mroczne i demoniczne teksty. Brytyjska formacja wyznaczyła tym samym kanon ciężkiego rocka, który dwie dekady później został zamieniony na najbardziej ekstremalne odmiany tej muzyki - death i black metal.
Obietnica niezależności
Dziki wrzask wokalisty grupy Sex Pistols "Jestem antychrystem, jestem anarchistą", zwiastujący w 1977 roku narodziny punkowej rewolty, wskazywał, że oto kolejne pokolenie młodych gniewnych dostrzegło hipokryzję świata dorosłych i odrzuciło utożsamianą z nim moralność.
Wątek sprzeciwu wobec judeo-chrześcijańskiego oblicza europejskiej cywilizacji stał się dominującym w twórczości przedstawicieli muzyki industrialnej, która pojawiła się równolegle z punkiem i dzięki niemu zyskała zainteresowanie mediów.
Człowiekiem odpowiedzialnym za sformułowanie głównych idei nurtu był brytyjski artysta Genesis P-Orridge. Najpierw jako członek grupy performerskiej Coum Transmission, a potem lider formacji muzycznych Throbbing Gristle i Psychic TV, głosił radykalną krytykę cywilizacji europejskiej, która jego zdaniem opierała się na mentalnej kontroli, sprawowanej nad jego członkami przez kompleks polityczno-religijny. Sposobem na wyswobodzenie człowieka z wszelkich norm, równoznacznych z zakazami i nakazami krępującymi ludzką indywidualność, jawiła mu się transgresja - świadome przekraczanie wszelkich tabu obowiązujących w europejskiej cywilizacji. Dlatego odwoływał się do wszelkich zachowań społecznych, kulturowych i politycznych, które były w jawnej sprzeczności z obowiązującym od niemal dwóch tysięcy lat porządkiem: od pogaństwa, przez okultyzm i satanizm, po psychodeliczną kontrkulturę. Miało to czytelne odbicie w twórczości prowadzonych przez niego zespołów: w warstwie dźwiękowej objawiało się w zainteresowaniu antymuzycznym hałasem, a w warstwie tekstowej - odrzucanymi przez kulturę masową tematami (choroby, śmierć, dewiacje psychiczne, narkotyki, przemoc, nazizm). "Ikonami" twórczości zespołów wykonujących muzykę industrialną stały się postacie seryjnych zabójców (przede wszystkim Charles Manson), niesławny markiz de Sade i oczywiście Aleister Crowley.
Na początku lat 80. P-Orridge powołał do życia organizację Temple Of Psychic Youth, która miała charakter okultystycznej sekty. Kiedy do publicznej wiadomości przedostało się, że w obrzędach odprawianych przez jej członków uczestniczyły dzieci pomysłodawców kultu, policja dokonała nalotu na dom P-Orridge`a, w efekcie którego wszystkie materiały sekty zostały skonfiskowane, a sami zainteresowani musieli salwować się ucieczką za granicę.
- Jestem od wielu lat otwarcie przeciw wszelkiej kontroli: obyczajowej, społecznej, ekonomicznej, politycznej i religijnej - twierdzi P-Orridge. - Jeśli to oznacza satanizm, to tak - jestem satanistą. Lecz ja nie wierzę w żadnych bogów. Myślę, że ich istnienie w świadomości społeczeństw jest efektem działań wczesnej psychologii, starającej się w ten sposób zrozumieć jasną i ciemną stronę ludzkiej natury.
Innym gatunkiem muzyki młodzieżowej, wyrosłym z punkowej rewolty, a odwołującym się w swej ideologicznej warstwie do okultyzmu, był gotycki rock.
W tekstach reprezentujących go wykonawców częściej niż diabeł czy szatan pojawia się upadły anioł. Jest on symbolem bezsilności człowieka wobec miotających nim namiętności, mających swe źródło w jego zwierzęcej naturze. Poczucie osamotnienia, jakie towarzyszy ludziom w skazanych na przegraną zmaganiach z losem, rodzi zwątpienie w istnienie miłosiernego i dobrego Boga.
- Jestem ateistką - wyznaje Anja Orthodox z grupy Closterkeller. - Nie wierzę ani w Boga, ani w szatana. Wiem jednak, że istnieją na świecie jasne i ciemne moce, ponieważ sama doświadczyłam ich działania. Tkwią one jednak w człowieku. Piekło i niebo jest w nas.
W twórczości niektórych gotyckich zespołów antychrześcijańska postawa wiąże się z gloryfikacją siły woli rodem z filozofii Nietzschego.
- Nie jest mi potrzebna żadna religia - podkreśla Orthodox. - Być może dlatego, że jestem niezależna i nie lubię być kierowana. Nie potrafię utożsamiać się z nauką Jezusa. Nie jestem skłonna przebaczać tym, którzy mnie krzywdzą. Najpierw muszę wyrzucić z siebie gniew i złość. Nie jestem owieczką, tylko przewodnikiem.
Obietnica mocy
Pod koniec lat 80. za sprawą brytyjskiej grupy Venom narodziły się nowe nurty w muzyce rockowej - black metal i death metal. Ich twórcy, obierając sobie za patronów grupę Black Sabbath, odwoływali się wyraźnie do wyznaczonego przez nią kanonu - ciężkiej muzyki i satanistycznych tekstów. Wykonawcy tych ekstremalnych odmian rocka pojawili się również w Polsce - najpierw była to grupa Kat, a dziś to jej młodsi następcy - przede wszystkim Vader i Behemoth.
- To efekt domina - wyjaśnia Jarosław Szubrycht, dziennikarz specjalizujący się w muzyce metalowej. - Każdy wykonawca tego nurtu fascynował się Black Sabbath i to decydowało o zainteresowaniu się okultyzmem. W 95 proc. jest to jednak powierzchowne - satanistyczna symbolika to dobry sposób na wyrażenie buntu wobec zastanego świata. Młodzi ludzie, którzy słuchają lub grają metal, sprzeciwiają się rzeczywistości stworzonej przez ich rodziców. A ponieważ rodzice chodzą do kościoła, oni na zasadzie przekory fascynują się satanizmem. Trzeba przyznać, że metal i satanizm dobrze się ze sobą komponują: ciężkiej i mocnej muzyce odpowiadają mroczne i tajemnicze teksty. Mimo iż żyjemy w czasach sceptycyzmu, odczuwamy potrzeby duchowe - realizujemy je więc w najprostszy sposób - poprzez muzykę i kino.
W tekstach zespołów death i black metalowych dominują poglądy zaczerpnięte z nauk Kościoła Szatana założonego w USA w 1966 roku przez Antona Szandora La Veya. Jego założenia, skodyfikowane w wydanej także w Polsce "Biblii szatana", zaskakują animistycznym podejściem do rzeczywistości, każącym odrzucać ludzką duchowość i traktować człowieka jako zwierzę, którego celem życia na ziemi jest folgowanie swoim żądzom.
- Nasze teksty w uproszczonym przekładzie mówią: rób to, na co masz ochotę, jeśli ci to sprawia przyjemność i nie krzywdzi innych ludzi - wyznaje Nergal, wokalista Behemotha. - Myśl za siebie, bądź silny i niezależny. Kochaj siebie i tych, którzy na to zasługują.
Wypływające z dzieła La Veya pragnienie mocy i potęgi, wykraczających poza ludzkie możliwości, zbliża często metalowych ideologów do nazizmu.
Na początku lat 90. przez Norwegię przetoczyła się fala rytualnych podpaleń chrześcijańskich świątyń. Odpowiedzialni za nie okazali się muzycy i fani z lokalnej sceny blackmetalowej. Wkrótce potem wokalista grupy Burzum - Varg Vikernes zamordował w brutalny sposób swego największego rywala - Euronymousa z formacji Mayhem. Przyczyną zbrodni był konflikt między satanistycznym a pogańskim obliczem metalu w Skandynawii. Obecnie Vikernes odsiaduje wyrok 21 lat więzienia, co nie przeszkadza mu nadal tworzyć i nagrywać.
- Jesteśmy antychrześcijańscy - wyznaje Peter, lider grupy Vader. - Dzisiejszy Kościół jest pełen fałszu, zakłamania i polityki. Odszedł od tego, co najważniejsze - od duszy człowieka. Nie jest już pokarmem dla tych, którzy go potrzebują. Ci, którzy wierzą w mrok, noszą swoją wiarę wewnątrz siebie. Nie muszą wchodzić w żadne mury, aby sycić się duchem wszechświata, który przenika ich w każdej chwili i w nich się rozwija. I będzie trwał aż po kres świata.
*
Popularność okultyzmu w świecie rocka wynika z faktu, że wydaje się on jego wyznawcom drogą do wolności - w przeciwieństwie do chrześcijaństwa, które kojarzy się im z zakazami i nakazami, zniewalającymi jednostkę.
- Tak mówią ci, którzy nie odczuwają żywej relacji z Bogiem wyjaśnia Darek Malejonek z chrześcijańskich zespołów Maleo Reggae Rockers i 2TM2,3. - Dla nich wiara to zbiór martwych przepisów, które zmuszeni są wprowadzać w swe życie. Tymczasem nauka Jezusa jest tego przeciwieństwem - niesie miłość, która daje autentyczną wolność.
źródło: Dziennik Polski; 18,08,2007
Większość ludzi nie ma zielonego pojęcia czym tak naprawdę jest satanizm. Poniżej zamieszczam ciekawy artykuł dla osób, które chcą się dowiedzieć czym jest satanizm.
Wstęp do Satanizmu
Każdy, kto chce się dowiedzieć, czym jest Satanizm, natrafia w pewnym
momencie na przeszkodę, której nie można obejść inaczej, jak rewidując
swe poglądy na to, czym religia powinna być. Satanizm jest jeden, ale z
drugiej strony jego rodzajów i odmian jest tyle, ilu jest samych
satanistów - satanista jest przede wszystkim Sobą, a każdy człowiek jest
inny. Dlatego szukanie jednego modelu, jednego prawdziwego Satanizmu
jest błądzeniem pomiędzy rozmaitymi jego odmianami, bez szans na
znalezienie odpowiedzi. Jednej odpowiedzi, wg której można by wyznaczyć
prawdziwość innych jego odmian, na które się natrafi.
Zacznijmy od początku, czyli od odpowiedzi na pytanie, czym jest
satanizm: religią, ideologią, drogą życia czy czymś jeszcze innym.
Czym religia powinna być? Słownikowa definicja przypisuje temu pojęciu cechy następujące:
1. doktryna, czyli zespół wierzeń na temat świata, jego powstania, natury, miejsca człowieka w nim oraz spójne określenie tego, co z tych wierzeń powinno wynikać, czyli moralnych zasad, kierujących odgórnie postępowaniem człowieka.
2. sacrum, czyli sfera rzeczywistości istniejąca poza "normalnym" światem - czyli to, czego nie obejmuje nauka i ludzki rozum.
3. kult, czyli wszystkie działania dotyczące sfery sacrum, które wynikają z przyjętych wierzeń.
1. doktryna, czyli zespół wierzeń na temat świata, jego powstania, natury, miejsca człowieka w nim oraz spójne określenie tego, co z tych wierzeń powinno wynikać, czyli moralnych zasad, kierujących odgórnie postępowaniem człowieka.
2. sacrum, czyli sfera rzeczywistości istniejąca poza "normalnym" światem - czyli to, czego nie obejmuje nauka i ludzki rozum.
3. kult, czyli wszystkie działania dotyczące sfery sacrum, które wynikają z przyjętych wierzeń.
Nie istnieje coś takiego jak jedna "doktryna satanistyczna". Różne
ugrupowania, zakony i kościoły mają swoje własne, mniej lub bardziej
dokładne wizje świata wahające się od ściśle racjonalnych, wierzących w
rozumowe wyjaśnienie zagadek wszechświata, do doktryn bardziej
ezoterycznych i skomplikowanych niż chrześcijaństwo.
Sfera sacrum też nie jest czymś nierozerwalnie związanym z satanizmem.
LaVey i jego Kościół Szatana, najbardziej znana organizacja, rezygnuje z
niego zupełnie, ten świat uważając za jedyny, a wszelkie teorie tyczące
się sacrum określa jako próbę zniewolenia człowieka przez ludzi, którzy
chcą go wykorzystać do swoich celów, lub jego samego - kiedy boi się
tego świata i ucieka w fantazje i wytwory jego własnego umysłu. Satanizm
racjonalny, bo tak jest określany, jest dumny z odrzucenia "mrzonek",
jednak nie rezygnuje z magii, traktując ją jako przejaw sił naturalnych,
jeszcze nauce nieznanych, lub wynik pewnych procesów dających się
wyjaśnić za pomocą psychologii.
Z powyższego wynika jasno, że odpowiedź na pytanie, czy satanizm jest
religią brzmi "mu" - chińskie słowo oznaczające "ani tak, ani nie".
Należy też pamiętać, że oprócz mnogości mniej lub bardziej jawnych
organizacji istnieje spora ilość satanistów niezrzeszonych, a każdy z
nich reprezentuje swój własny rodzaj satanizmu. Trudno też mówić o
jakiejś konkretnej ideologii - coś takiego w satanizmie po prostu nie
istnieje.
Kilka ważniejszych typów satanizmu:
1. satanizm podwórkowy, zwany pseudosatanizmem. inspirowany muzyką blackmetalową, zakładający bunt wobec wszystkiego, religii chrześcijańskiej w szczególności. Antyklerykalny - najczęściej łączy się z kultem Szatana. Ze względu na swą ostentacyjność często uważany za satanizm właściwy, bo najbardziej widoczny, co szkodzi całej religii ogólnie.
2. satanizm racjonalny - ateistyczny, Szatana traktujący wyłącznie jako symbol, ze spłyconą warstwą filozoficzną, nastawiony hedonistycznie. LaVey i Kościół Szatana reprezentują tą odmianę.
3. satanizm okultystyczny (na przykład Świątynia Seta). Tutaj Szatan (niekoniecznie pod tym imieniem) traktowany jest osobowo, a sfera sacrum istnieje i można się z nią kontaktować oraz ją wykorzystywać.
1. satanizm podwórkowy, zwany pseudosatanizmem. inspirowany muzyką blackmetalową, zakładający bunt wobec wszystkiego, religii chrześcijańskiej w szczególności. Antyklerykalny - najczęściej łączy się z kultem Szatana. Ze względu na swą ostentacyjność często uważany za satanizm właściwy, bo najbardziej widoczny, co szkodzi całej religii ogólnie.
2. satanizm racjonalny - ateistyczny, Szatana traktujący wyłącznie jako symbol, ze spłyconą warstwą filozoficzną, nastawiony hedonistycznie. LaVey i Kościół Szatana reprezentują tą odmianę.
3. satanizm okultystyczny (na przykład Świątynia Seta). Tutaj Szatan (niekoniecznie pod tym imieniem) traktowany jest osobowo, a sfera sacrum istnieje i można się z nią kontaktować oraz ją wykorzystywać.
Pomiędzy nimi znajduje się multum pośrednich wariacji na temat satanizmu
- niektóre zostaną opisane i skomentowane w dziale "Historia".
Podsumowując ten rozdział: satanizm nie jest religią. Nie jest
ideologią. Satanizm jest drogą życia i niestety, nie ma łatwego sposobu
na jego poznanie, nie ma jednej definicji - słowa "jestem satanistą"
oznaczają jedynie to, że jeśli chcesz poznać, co to oznacza w konkretnym
przypadku musisz o to zapytać. A odpowiedź jest ważna tylko w tym
jednym przypadku - to jest cecha wyróżniająca satanizm spośród innych
religii/ideologii/postaw... Dlatego za prawomocne uważamy twierdzenie,
że "satanizm jest jeden". Satanizm jest jeden - tylko za każdym razem
wyraża się inaczej.
Poniżej, czytelniku, masz krótkie określenie tego, co reprezentujemy My.
To streszczenie odpowiada na większość pytań, które są Nam zadawane tak
często, iż można by sądzić, że ludzie w ogóle nie zadają sobie trudu
czytania strony. Zatem zanim wyślesz nam maila z pytaniem, zanim
skorzystasz z formularza listu, zanim zbluzgasz nas za coś, do czego się
nie przyznajemy, bądź uprzejmy przeczytać. Dokładnie.
Indywidualizm
Indywidualizm to niepodległość umysłu, wolność od potrzeby podążania za
stadem - w którymkolwiek kierunku stado by nie podążało. Społeczne
konwencje, przykazania, kodeksy - kierowanie się nimi bywa wygodne,
jednak ślepe ich przestrzeganie czyni z człowieka niewolnika. Tak samo
jak ślepe buntowanie się przeciwko nim. Umiłowanie wolności wyrażające
się w niszczeniu wszystkiego, co tą wolność mogłoby ograniczyć samo w
sobie jest poważnym ograniczeniem. Satanistyczny indywidualizm jest
dbaniem o siebie przede wszystkim - jestem sobą i z tego tytułu moim
obowiązkiem jest zapewnienie sobie tego, co jest mi potrzebne.
Przedkładając moje potrzeby i moje cele nad wszystko, co ktoś chciałby
mi narzucić, jak najbardziej egoistycznie postępować według własnych
zasad, własnego rozumu i własnych chęci.
To właśnie pociąga za sobą wielość odmian satanizmu, gdyż potrzeby
każdego człowieka są różne, różne też są pomysły na ich zaspokajanie.
Rozum
Czyli to, co odróżnia człowieka od zwierzęcia, zdolność nie tylko do
działania, ale także do zastanowienia się, jak działać lepiej i czy w
ogóle coś jest warte poświęcania na to naszej energii. Racjonalizm.
Wiąże się on z wolnością, bo człowiek jest wolny jedynie wtedy, kiedy
kieruje się własnym rozumem, sam dla siebie będąc wyznacznikiem tego, co
jest dla niego najlepsze. Przy czym podkreślić należy, że racjonalne
jest dostrzeżenie, że sam nie zawsze wie lepiej - ot, pułapka, z której
człowiek rozumny musi zdawać sobie sprawę.
Amoralizm
Dwa powyższe punkty łączą się w trzecim. Amoralizm. Czyli to, co tak
przeraża wszystkich, którzy się z satanizmem pierwszy raz stykają. Bo
jeśli ktoś nie ma żadnego kodeksu, żadnych od bogów danych wytycznych i
jest wręcz dumny ze swej wolności, o zgrozo, to na pewno jest kimś z
gruntu zdeprawowanym, siejącym spustoszenie i Zło. Amoralność jednym
tchem wymieniana jest z czarnymi kotami, dewastacją cmentarzy i
gwałceniem dziewic. Tymczasem prawda jest inna. Prawdą jest to, że
człowiekowi zewnętrzna, narzucona moralność nie jest potrzebna do tego,
żeby był dobry. Dobry nawet w chrześcijańskim rozumieniu - ale to tylko
część prawdy. Druga część powiada, że kiedy kodeks stawia się nad
rozumem, wtedy dopiero pojawia się zło. Kiedy człowiek przestaje myśleć,
kontrolę nad nim przejmują inni. A jeśli ktoś chce czy potrzebuje być
czyimś panem, panem czyjegoś umysłu, sam jest chory. Oddając swą wolność
komuś choremu - to nie może mieć pozytywnych skutków. I z reguły nie
ma. Czyż chrześcijan ich moralność czyni lepszymi ludźmi? Zło wynika z
braku wolności, nie z jej nadmiaru. Jeszcze jedno należy podkreślić:
jesteśmy amoralni - nie antymoralni. Do moralności wyznawanej przez
kogoś mamy stosunek obojętny, dlatego nie mamy potrzeby robienia czegoś,
co uchodzi za "złe" - to byłoby głupotą, a tej nie lubimy.
Pseudosataniści uwielbiają się obnosić ze swą pogardą dla moralności
chrześcijańskiej, oraz robić rzeczy na odwrót, by zademonstrować swoją
rzekomą "wolność". Niestety, jeśli ktoś ma potrzebę działania przeciw,
nie jest wolny. My jesteśmy. Nie musimy niczego udowadniać ani sobie,
ani światu.
Wolność od moralności
Brak zewnętrznych norm postępowania nie oznacza bynajmniej, że pojmujemy
wolność na zasadzie "róbta, co chceta" - to jest ulubiony zarzut
naszych przeciwników. Amoralizm nie oznacza też kompletnego braku norm,
natomiast zrywa z tradycyjnym pojmowaniem moralności wyrażonym w 10
przykazaniach, by nie szukać daleko przykładu. Zarzucają nam, że
zrywając z moralnością stajemy się zwierzętami, nieobliczalnymi i
niebezpiecznymi dla innych - a z drugiej strony twierdzą, że normy
jedynie wyrażają, porządkują i "poprawiają" prawdziwą naturę człowieka,
co dla nas nie jest do końca logiczne. Bóg stworzył człowieka i
zobaczył, że jest on dobry - mitologia chrześcijańska pozbywa się
problemu zła czynionego przez ludzi lokując jego źródło w wolnej woli,
niewłaściwie przez ludzi pojmowanej i realizowanej. Wolna wola, czyli
źródło problemów, które należy poddać kontroli za pomocą przykazań,
nakazów i groźby potępienia wiecznego w przypadku nieposłuszeństwa.
Problem polega na tym, że moralność jest bardzo dobrym narzędziem do
kontrolowania ludzi, a pokusa, by zaprząc "boską wolę" do realizacji
własnym, przyziemnych celów zbyt silna, by kasta kapłanów mogła się jej
oprzeć.
Natura człowieka poprawiania nie potrzebuje. Nie potrzebuje kontroli za pomocą zewnętrznej moralności - sama dla siebie jest wystarczającym wyznacznikiem tego, co jest dobre i złe. "Niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie" - moja wolność wynika z wewnętrznego poczucia jakości i estetyki działania, które może, lecz nie musi stać w sprzeczności z normami ogólnie przyjętymi. Jeśli zaś stoi w sprzeczności z nimi... w tym miejscu trzeba jasno i wyraźnie powiedzieć, że wolność bez odpowiedzialności za swoje działania stoi w jaskrawej sprzeczności z rozumem i zdrowym rozsądkiem. Satanista, jako człowiek mądry i dojrzały zdaje sobie doskonale sprawę z konsekwencji swojego postępowania, dlatego unika działań mogących mu zaszkodzić w bliskiej lub dalszej perspektywie. Czasem rozum i logika mogą nie wystarczyć - wtedy pozostaje intuicja, która odwołując się do prawdziwej natury człowieka podpowiada mu właściwy kierunek.
Natura człowieka poprawiania nie potrzebuje. Nie potrzebuje kontroli za pomocą zewnętrznej moralności - sama dla siebie jest wystarczającym wyznacznikiem tego, co jest dobre i złe. "Niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie" - moja wolność wynika z wewnętrznego poczucia jakości i estetyki działania, które może, lecz nie musi stać w sprzeczności z normami ogólnie przyjętymi. Jeśli zaś stoi w sprzeczności z nimi... w tym miejscu trzeba jasno i wyraźnie powiedzieć, że wolność bez odpowiedzialności za swoje działania stoi w jaskrawej sprzeczności z rozumem i zdrowym rozsądkiem. Satanista, jako człowiek mądry i dojrzały zdaje sobie doskonale sprawę z konsekwencji swojego postępowania, dlatego unika działań mogących mu zaszkodzić w bliskiej lub dalszej perspektywie. Czasem rozum i logika mogą nie wystarczyć - wtedy pozostaje intuicja, która odwołując się do prawdziwej natury człowieka podpowiada mu właściwy kierunek.
Dla satanisty najważniejszą lub jedyną wyrocznią, autorytetem i sędzią
jest on sam. Nikt inny - żaden kapłan, bóg lub instytucja. Nie oznacza
to negowania wartości czyjegoś dorobku filozoficznego i intelektualnego -
z każdego przekazu można wyciągnąć wartościowe przesłanie, czegoś
nowego się nauczyć. Chodzi o to, by niczego nie przyjmować na wiarę,
tylko dlatego, że "wydaje się" być prawdziwe - sceptyczne podejście
pozwala zachować odpowiedni dystans, który z kolei jest podstawą
wolności umysłu od rozmaitych nie dających sie logicznie uzasadnić idei.
Oczywiście nie każda ideę da się uzasadnić, czy z miejsca przetestować
jej prawdziwość, natomiast wystarczy pomyśleć i się zastanowić, by w
większości przypadków rozpoznać wartość idei dla nas. Przydatność w
życiu. Idee nieprzydatne nam osobiście, lub które w imię "wyższych
wartości" nakładają na człowieka jakieś ograniczenia w znakomitej
większości przypadków służą celom kogoś innego. Tak, jak dogmaty, zakazy
i nakazy służą interesom Kościołów - i nie mamy tu na myśli wyłącznie
Kościoła Katolickiego.
Egoizm a miłość
Najważniejszą osobą dla satanisty jest on sam. Egoizm, oczywiście.
Często pada pytanie, czy ktoś taki może naprawdę kochać? Kogoś jeszcze,
oprócz siebie? Może. Oczywiście, że może, w dodatku o wiele pełniejszą
miłością niż ta proponowana przez środki musowego przykazu.. to znaczy
środki masowego przekazu. Miłość wg nich wiąże się z oddawaniem siebie,
poświęcaniem siebie na rzecz idei - co nie czyni człowieka szczęśliwym
(jakże by mogło?) a przez to unieszczęśliwia też drugą stronę - ponieważ
człowiek nieszczęśliwy ani nie potrafi ani nie jest w stanie dać
szczęścia komuś. Może się poświęcać do upadłego, lecz nic dobrego z tego
nie wynika. Najpierw trzeba być samemu szczęśliwym - potem można myśleć
o związku. Inaczej związek staje się cyrkiem, w którym dwie niedojrzałe
i nieszczęśliwe jednostki starają się uzupełnić wewnętrzne braki i
skrzywienia za pomocą drugiej osoby. Czasem ta warstwa jest ukryta,
czasem po prostu mało znacząca i związek jest pozytywny, szczególnie,
jeśli obie strony są świadome własnych potrzeb i pragnień w tym
zakresie, i potrafią ze związku stworzyć coś nie tylko przyjemnego, ale i
ze wszech miar pożytecznego dla obojga. Przypominam, że świadomość
siebie jest dla satanisty wręcz obowiązkiem :) a związki są wbrew
pozorom po to, by się rozwijać, a nie poświęcać. Miłość nie jest
poświęceniem siebie. Pełna miłość łączy się ze zrozumieniem drugiego
człowieka - a wtedy działanie na jego korzyść jest naturalnym i
przyjemnym uzupełnieniem Całości.
Religie
Większość ludzi potrzebuje wiary w Coś. Coś nadającego ich życiu sens, porządkującego
ich świat, wyjaśniającego jego sens. Negowanie tego nie ma sensu, logiczne uzasadnienie
bezsensu wiary też nie jest mądre, ponieważ wiara z definicji nie podlega logice.
Dlatego nikomu nie narzucamy, w co ma wierzyć, bądź nie - jest to indywidualna sprawa,
dopóki ktoś w imię Jedynie Słusznej Ścieżki nie próbuje swojej wiary narzucać innym.
W szczególności nam. A w co wierzą sataniści? Jeśli chodzi o kwestie religijne,
większość znanych mi satanistów ma do nich bardzo luźne podejście. Statystycznie
przewagę ma ateizm, mutujący w kierunku uznania istnienia "czegoś więcej", często
też spotykana jest jakaś forma "wiary przodków", przywiązanie do nordyckiego, celtyckiego
bądź słowiańskiego panteonu. Teoretycznie satanista może też wierzyć w Boga (model
chrześcijański), jeśli chce, za to prawdopodobnie nie będzie się do niego modlił,
ani też nie będzie wierzył w jakieś jego szczegółowe określenia. Dogmaty tworzyli
ludzie, którym było to potrzebne do kontrolowania bliźnich. My takich zapędów nie mamy,
nie mamy zamiaru nikomu narzucać w co albo w kogo ma wierzyć - jak już pisałem wcześniej,
jest to sprawa indywidualna i nas nie obchodzi.
Racjonalizm a Magia
Wbrew powszechnemu przekonaniu, jedno nie wyklucza drugiego. Racjonalizm
jest kojarzony z naukowym podejściem do rzeczywistości - ale na
przestrzeni wieków nauka nie raz musiała przyznać się do swych błędów,
nie raz umysł człowieka posługując się logiką i rozumem trafiał w ślepy
zaułek, z którego jedynym wyjściem było przyznanie, że logika potrafi
stworzyć obraz świata nawet na podstawie nieprawdziwych lub
nieprawidłowych założeń. Często też nauka popadała w zbytnie zaufanie do
metodologii, owocujące skostnieniem aparatu poznawczego, czyniące z
rozumu narzędzie służące nie odkrywaniu świata, lecz obronie ustalonego
jego obrazu - za pomocą dopasowywania faktów do teorii oraz pomijaniu
faktów, których nijak do teorii nie dało się dopasować. Prawdziwe jest
to, co widzę i czego doświadczam. Wierzę w świadectwo moich zmysłów,
które nie musi być zgodne z nauką. Racjonalizm wyklucza istnienie
rzeczy, których nie da się udowodnić naukowymi metodami - ale z drugiej
strony trzeba pamiętać, że są dziedziny i doświadczenia, których nauka
nie potrafi objąć ani wyjaśnić dostępnymi jej metodami. Racjonalne i
logiczne jest przyznanie, że nauka nie ma monopolu na wyjaśnianie
tajemnic wszechświata. Zresztą sama nauka do tego się przyznaje,
Oświeceniowe idealizowanie możliwości ludzkiego rozumu nie brzmi już tak
dumnie i pewnie jak w ubiegłym wieku. Racjonalne podejście z definicji
nie może ograniczać się do ślepego wierzenia w to, że jeśli czegoś nie
można zobaczyć, to co nie istnieje. Są na ziemi i w niebie rzeczy, o
których nie śniło się filozofom - Magia korzystając z filozofii i nauki
łączy je i uzupełnia, aby móc pełniej zrozumieć świat i wypracować
skuteczne narzędzia do jego zmiany. Drugi punkt jest zresztą opcjonalny i
zależy od woli Maga. Gdzie tu racjonalizm? Przede wszystkim w odcięciu
całej mistycznej otoczki towarzyszącej zjawiskom "paranormalnym",
przypisywaniu im cech boskich, nadnaturalnych - co nieuchronnie prowadzi
do składania wieczornych ofiar, by nazajutrz słońce znów wstało.
Religia w przeciwieństwie do nauki ma tendencję do wyjaśniania tego,
czego nie można objąć rozumem za pomocą Boga. Lub Bogów. To z kolei
prowadzi nieuchronnie do straszliwych nadużyć, których historia zna
mnóstwo - kasty kapłańskie nie mogą oprzeć się pokusie wykorzystania
rzekomej woli bożej do własnych celów. Racjonalizm i sceptycyzm pozwala
uniknąć pułapek zastawianych przez ludzi, którzy wykorzystują wiarę
innych do własnych, jakże przyziemnych celów. Satanistyczny racjonalizm
nie odrzuca świata Magii, tylko go eksploruje i wykorzystuje, w
przeciwieństwie do większości religii traktujących magię jako
przynależną wyłącznie Bogu, a samodzielne próby jej wykorzystania
traktując jako pewny dowód opętania człowieka przez siły Zła. Satanizm
twierdzi, że wszystko jest dla ludzi i wszystko można wykorzystywać -
wszystkim można się bawić, jeśli się wie, co się robi i jest się gotowym
na przyjęcie odpowiedzialności, co jest podejściem na wskroś
racjonalnym. Inaczej też można, ale wtedy człowiek sam się podkłada
wszechświatowi - magia w nieodpowiedzialnych rękach jest równie
skutecznym środkiem autodestrukcji co narkotyki.
Bóg i zwierzę
Jeśli już mówimy o magii, należy wspomnieć, że u satanisty nie wiąże się
on z poddaniem jakiemuś bóstwu czy paradygmatowi - bogom należy się
szacunek i ostrożne podejście jest jak najbardziej wskazane - ale bez
fałszywej czci i bez poddaństwa. Satanista kontaktujący się z bogami czy
aniołami nie pochodzi do nich jak petent do wszechmocnego urzędnika.
Satanista wie, czego chce i po prostu to uzyskuje, zachowując
równocześnie szacunek do siebie i do drugiej strony. Nie traktujemy
wyższych światów z przesadną czcią czy uwielbieniem, jak czyni to
większość religii. Wynika to z faktu, że światy wyższe, niematerialne,
nie mają prymatu nad tym królestwem materii - wszystkie są częścią
jednej całości i z tego tytułu żadnemu z nich nie należą się specjalne
względy. Natomiast jest jeden powód, dla którego temu światu należy się
więcej naszej uwagi i poświęcenia, powód tak prosty, że aż banalny: w
tym świecie żyjemy. W tym świecie, nie w innym. Tu i teraz. Podstawowym
błędem wielu religii jest skupienie się na "wartościach duchowych". My o
nich nie zapominamy, ale naszym teatrem jest Ziemia - tu żyjemy, tu
walczymy i tu się bawimy. TUTAJ. To właśnie symbolizuje odwrócony
pentagram. Podkreśla on, że człowiek jest jednocześnie i bogiem, i
zwierzęciem, a żadna z tych stron nie jest ważniejsza od drugiej. Obie
są ważne. O obie należy dbać. Tutaj występuje zasadnicza różnica
pomiędzy satanizmem a innymi religiami - szczególnie chrześcijańskimi.
Chrześcijanie swoją wewnętrzną bestię próbują ujarzmić, nałożyć jej
kaganiec, poskromić, co przyprawia ich często o całkiem interesujące
nerwice i obsesje - wystarczy popatrzeć na najbardziej aktywnych
chrześcijan na scenie politycznej. Satanista woli zwierzę oswojone, nie
ujarzmione. Naturalne popędy należy zaspokajać, stłamszone i wypchnięte
poza świadomość stają się Cieniem człowieka, nie dając mu spokoju, z
ukrycia sterując jego myślami i postępowaniem. Nie dość, że brak
wolności, to jeszcze brak świadomości.
Mroczność
Dlaczego nie oddajemy czci Szatanowi? Bo przecież nie oddajemy,
traktując go bardziej jako symbol niż jako realną postać. Nie składamy
mu ofiar - z magicznego punktu widzenia nie ma to sensu. Z
jakiegokolwiek innego zresztą też. Nie składamy ofiar, podkreślę na
wszelki wypadek, bo do niektórych to nie dociera. Co więcej - zła sława
satanizmu, jeśli chodzi o ofiary, jest jednym wielkim nieporozumieniem.
Morderstwa i oddawanie czci Szatanowi nie jest przyczyną społecznej
fobii - jest jej wynikiem. W tym miejscu muszę zmartwić obydwie strony
barykady. Czciciele Szatana swoje chore pomysły biorą z propagandy
antysatanistycznej, która co jakiś czas odżywa w środkach masowego
przekazu, kiedy nie ma o czym pisać, kiedy pod ręką nie ma akurat żadnej
wojny a nasi kochani politycy nie wygłupili się jakoś szczególnie. Kult
Szatana jest wytworem wyobraźni i szukaniem zła nie tam, gdzie ono
faktycznie się znajduje. A to, że owo zło przybiera później postać
faktów dokonanych jest wręcz naturalną konsekwencją. Tak samo Czarne
Msze i odmawianie Ojcze Nasz wspak. W ten sposób powstał "Młot na
Czarownice" i inne radosne wykwity naszej kultury, które jednej stronie
służą jako definicja i opis Zła, a drugiej jako podręcznik "Jak być
Złym". Tak to właśnie działa.
Oryginalny Szatan nie był wcielonym złem. Był przeciwnikiem i oskarżycielem. Tym, który pomagał Bogu nie popaść w stagnację i zbytnie samouwielbienie. Tym właśnie jesteśmy My. Sataniści. Śmiejąc się z obłudy i zakłamania wszelkiej maści przewodników stad, którzy chcą, by ich funkcja Naczelnego Barana była niekwestionowana i nie podlegała dyskusji. Ale to nie przejdzie. Głos z tylnych szeregów zawsze będzie się odzywał, nie pozwalając spokojnie spać. Jesteśmy poza stadem - ale jesteśmy ludźmi, którzy przez swój idealizm i dążenie do perfekcji doznają estetycznej wręcz przykrości patrząc na społeczne samozakłamanie, powszechnie panującą obłudę i elementarny brak Jakości. Jesteśmy przeciw. W dodatku nas to bawi. Przez stworzenie tej witryny bierzemy udział w przedstawieniu, jako siła Rozumu i Świadomości, pochodnią Lucyfera korygując ciemność, w którą, drodzy członkowie społeczeństwa, wpędzają was wasi przywódcy. Nie, nie musicie nam dziękować - nie robimy tego dla was. Robimy to dla siebie.
My, Sataniści
Wszystko, co jest napisane powyżej, nie jest oczywiście czymś występującym wyłącznie w satanizmie. Można podpisać się pod tym i ze wszystkim zgodzić, ale satanistą nie być. W dodatku wcale nie potrzeba się z powyższym zgadzać, żeby przyjąć tą "mroczną" etykietkę. Zatem... czego potrzeba? Tak naprawdę jedynym, czego potrzeba, jest wyrażenie woli bycia satanistą. Ponieważ nie istnieje jedna oficjalna wersja naszej religii, nie da się "z urzędu" określić, czy ktoś ma prawo czy nie określać się w ten sposób. A dlaczego my to określenie przyjmujemy? Określenie, które cieszy się tak złą sławą i które teoretycznie powinno być unikane - żeby nie robić sobie kłopotu, nie utrudniać sobie życia posądzeniami o palenie kościołów i działanie na szkodę społeczeństwa. Zatem, dlaczego nazywamy się satanistami? Skoro w dodatku nie oddajemy czci Szatanowi?Oryginalny Szatan nie był wcielonym złem. Był przeciwnikiem i oskarżycielem. Tym, który pomagał Bogu nie popaść w stagnację i zbytnie samouwielbienie. Tym właśnie jesteśmy My. Sataniści. Śmiejąc się z obłudy i zakłamania wszelkiej maści przewodników stad, którzy chcą, by ich funkcja Naczelnego Barana była niekwestionowana i nie podlegała dyskusji. Ale to nie przejdzie. Głos z tylnych szeregów zawsze będzie się odzywał, nie pozwalając spokojnie spać. Jesteśmy poza stadem - ale jesteśmy ludźmi, którzy przez swój idealizm i dążenie do perfekcji doznają estetycznej wręcz przykrości patrząc na społeczne samozakłamanie, powszechnie panującą obłudę i elementarny brak Jakości. Jesteśmy przeciw. W dodatku nas to bawi. Przez stworzenie tej witryny bierzemy udział w przedstawieniu, jako siła Rozumu i Świadomości, pochodnią Lucyfera korygując ciemność, w którą, drodzy członkowie społeczeństwa, wpędzają was wasi przywódcy. Nie, nie musicie nam dziękować - nie robimy tego dla was. Robimy to dla siebie.
źródło : http://www.satan.pl/filozofia.php
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz